poniedziałek, 29 lutego 2016

O sobie słów kilka...set ;)

   
Pomimo pół roku istnienia bloga mało pisałam o sobie jasno i czytelnie. Może warto to nadrobić, byście trochę lepiej poznali mnie i to, co robię. W tytule posta piszę o kilkuset słowach, dlatego że słowa, mowa, pisanie i czytanie to od zawsze moje drugie ja. 

    Z wykształcenia jestem nauczycielką języka polskiego. Do bycia pasjonatką słów - dobrych, znaczących, niosących zgodę i przyjaźń, a nie wojnę i zniszczenie - w każdej postaci, dorzucam garść realizmu, szczyptę optymizmu i pół garści wątpliwości. Swoje życie osobiste i zawodowe staram się budować na fundamentach sprawiedliwości, dobra i przyjaźni, darząc ludzi sympatią, chyba że naprawdę trudno mi z nimi współpracować, wtedy podejmuję inne kroki. Zawsze próbuję złapać kontakt, ale nie należę do tych ludzi, którzy wyrzuceni drzwiami wlezą oknem - niech żałują ci, co stracili możliwość poznania mnie bliżej. Relacje naprawdę wartościowe utrzymuję nawet po latach braku informacji o kimś, kogo dawno nie widziałam, inne po prostu się naturalnie rozpadają i to też jest dobre.
     Z drugiego stopnia wykształcenia i zamiłowania jestem pedagogiem, bo od zawsze lubiłam się dzielić z innymi tym, co wiedziałam lub umiałam. Moje podpowiedzi na klasówkach ponoć były cenne i obrazowe. Misie i lalki z różnych okresów dzieciństwa do dziś pewnie pamiętają jak razem z przyjaciółką, która jest czynną nauczycielką, prowadziłyśmy dzienniki szkolne i wstawiałyśmy oceny ;) Ona wprawdzie częściej chciała być koniem, a później mieć stadninę, ale choć mieszka na wsi została nauczycielką. Mnie pracować w szkole nie było dane, ale nigdy nie porzuciłam nadziei na to, że będę pracować z ludźmi przekazując im swoją wiedzę i zmieniając ich życie - oby na lepsze. Czy pasję można przemienić w pracę i nie stracić do niej serca? Wierzę, że tak :)
    Jestem kobietą kreatywną, która uwielbia tworzyć - lepiej lub gorzej - i czerpie z tego radość. Ogromną radość, choć wiele razy się potykam na drodze do celu, bo wrodzona ciekawość nie pozwala mi iść utartymi ścieżkami, tylko szukać nowych , własnych rozwiązań. W kilku z wielu opublikowanych dla Was postów pisałam o tym, że moja przygoda z gotowaniem zaczęła się tradycyjnie - od przesiadywania w babcinych kuchniach i pomagania w przygotowywaniu potraw. Jeśli macie takie cudowne wspomnienia jak ja, to gratuluję, jeśli nie proponuję Wam stworzyć własny styl kuchenny i przekazywać go dalej, najlepiej kolejnemu pokoleniu. Kuchnia i rozkładany stół jadalniany to dla mnie synonimy domu, rodziny i niezwykłego ciepła, które rozgrzewa od wewnątrz jak dobra zupa w zimny dzień. Chciałabym, żeby moja rodzina skupiona wokół tych dwóch miejsc była radosna, zdrowa i szczęśliwa, dlatego postanowiłam nauczyć się gotować smacznie, ciekawie i zdrowo. Ciągle zmieniam nawyki, poszukując nowych, lepszych i cenniejszych dla dobrego samopoczucia smaków oraz rozwiązań zdrowotnych. Nie lubię popularnego bycia "fit", "slim", "happy" i "cool" - język polski jest bogaty i mamy ładne słowa, które trafniej opisują te pożądane w zabieganym świecie stany samopoczucia. To czy jesteśmy szczęśliwi i zadowoleni z siebie zaczyna się w naszym wnętrzu - budując na dobrym fundamencie samoakceptacji (ale nie samouwielbienia!) stawiamy trwałą budowlę, którą mało co może zachwiać. Lubię niespodzianki (miłe oczywiście, ale dla mnie to oczywiste znaczenie tego słowa), zarówno sprawiać, jak i otrzymywać. Na pytanie o to, co będzie do jedzenia najczęściej odpowiadam "niespodzianka", bo albo sama jeszcze nie wiem, albo rzeczywiście przygotowuję coś specjalnego, co do czasu prezentacji powinno być zachowane w sekrecie. Nie każdy lubi niespodzianki, ale mój Mąż i Rodzina w ogóle już się chyba nauczyli, że kuchenne niespodzianki to po prostu część mnie ;)
      Prowadzę dom, pracuję i tworzę w każdej chwili, gdy mam na to czas, bo ochota jest zawsze, tylko godzin w dobie za mało. Czas... zawsze mi go brakuje na to, by wybrać się do teatru, opery, kina, na dobry koncert lub do kawiarni. Niestety tak jest, choć niektórym się wydaje, że ich okłamuję. W mojej głowie wiecznie roi się od pomysłów - setek i tysięcy. Część z nich trafia na bloga, by mniej bolała mnie głowa, a te które ciągle są planami okupują karteczki porozsiewane tu i ówdzie po mieszkaniu. Taki mam styl - "artystyczny bałagan", jak to zawsze określał mój Tata. 
      W tym miejscu i na zakończenie życzę sobie i Wam, by zawsze znaleźć czas na to, co ważne, ale także na to, co bawi, relaksuje i po prostu sprawia przyjemność!

Pozdrawiam serdecznie! :) Hania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj! Cieszy mnie, że chcesz się tu wypowiedzieć. Pamiętaj proszę o zachowaniu zgodnym z netykietą i poprawnością języka, w którym piszesz. Blog jest moderowany, a wszystkie niezgodne z zasadami komentarze zostaną usunięte. Dziękuję i zapraszam ponownie!